9.1.16

Lekcja plastyki.






























Dzień dobry. 
Otwieramy blok (boo). Wyciągamy kredki (titi). I rysujemy. Mama, tu! Grubaśny serdelek palucha wskazuje na biały arkusz papieru. Weszliśmy w etap dialogu. A raczej jazgotu. 
Więc teraz słowa moje z zosinymi się plączą. Jak kreska na papierze.

I ponownie: Mama, tu! Ale może Zosia coś narysuje? Nie. Mama, tu!  
Ale co Zosiu? Co ma mama narysować? Ptapta. (Stała odpowiedź na to pytanie. 
Ptaków mamy już w domu narysowanych całe stado. Czuję się starszym ornitologiem.) 

No to jadę. Kredką po papierze. Zosia wtóruje, chociaż jej linia nieco zbacza. Tańczy wokół mojej spokojnej wylewającej się spod kredki bambino kreski. Niespełna dwuletni Berbeć 
nie ogarnia jeszcze własnej ekspresji. Dobrze, że przeważnie kończy się ona na kartce papieru. Rzadko kiedy wyjeżdża na blat stołu. A ja wyjeżdżam myślami w przyszłość i zastanawiam się: czy Zosik plastyczna smykałkę mieć będzie, i czy przez to tylko, że mama przy niej sporo rysuje, czy to raczej w genach jest zapisane? Nie, to wcale nie jest planowanie przyszłości dziecka. Tylko wróżenie z fusów (gryzmołów raczej). 

I już Wam powiem, że malarką czy rzeźbiarką to raczej nie będzie, bo to brudne. Dziadkowie może się zmartwią. W żłobku Zośka jest jedyną, która czyściutka siedzi przy farbach i nieufnie koniuszkiem pędzelka dotyka te dziwne plamy. Ależ oczywiście, że w domu teź były przymiarki. Ale odpuściłam sobie po kwiku Zosi, jaki podniosła, kiedy pomalowałam jej dłonie farbami 
(w celu zrobienia wiekopomnych odcisków). Zdecydowanie woli kredki (titi) i pisaki (pipapi). 
W ostatnim czasie jej niezdarna kreska zamknęła się przez przypadek w koło. 
Lekcja pierwsza zaliczona. 

Co do form przestrzennych, to też licho. Po miesiącu przekonała się dopiero do ciastoliny. Wcześniej brzydziła się i wzdrygała, gdy wyciągałam te gluty z kubeczka. Coś tam z niej pomiętoli, ale to nie jej bajka. Albo jeszcze nie teraz.

Mobilizuję ją zatem: Zosia, teraz Ty rysuj. Co narysujesz? Ptata. I śmiga ekspresyjnie kredką. 
I wychodzi beztroski, niewyreżyserowany bazgroł. I już dla matki inspiracja. 
Myślę, że się dogadamy z Zośką; ja nie lubię zaczynać na białej kartce, więc Zośka mi inspirująco zagruntuje podkład. 

I już sobie roję w głowie plan dydaktyczny z lekcji plastyki 
na kolejne etapy dziecięcia mego:

  • Dziecko rysuje cośtam. Matka dorysowuje – gdy Berbeć bardziej kumaty to robimy zamianę. Ze starszym można stworzyć całą historyjkę/książeczkę.
  • Mama czyta krótki wierszyk/opowiastkę, a Berbeć robi ilustracje do tego
  • Berbec rysuje, a mama zgaduje co to? (to na wyższy level), albo odwrotnie – tak bawimy się już teraz. Fascynujące, jak szybko dzieci myślą symbolami!
  • Dziecko „ściga” kreskę mamy. Podąża jej śladem.
  • Rysujemy trasę dla autka.
  • Rysujemy rzut domku dla lalki (widok z góry). Świetny podkład pod dalszą zabawę.
  • Rysujemy kolorowe kręgi. Układamy w nich drobiazgi w tym samym kolorze.
  • Lustrzane odbicie. Mama rysuje coś, a dziecko powtarza. I vice versa.  (znowu level hard)
  • Klasyczna Martwa natura – ustawiamy sobie przedmioty I Zosiek je rysuje. Jak widzi.
  • Naklejamy wielki arkusz papieru na ścianę. Odrysowuję sylwetkę Zosi i dziecko już może projektować swoje ubranie, fryzurę, dodatki.
  • Drukujemy foto Zosi i Zośka dorysowuje, kim chciałaby być.
  • Obklejamy białym papierem niepotrzebne opakowania/pudelka. Następnie robimy z nich mini miasteczko – każde opakowanie to oryginalny budynek.
  • Zosia na cienkiej bibule/papierze śniadaniowym rysuje wzór – projekt obrusa.
  • Projektujemy wachlarz: wpierw Zosia obustronnie zarysowuje kartkę papieru. Następnie mama składa tą kartkę w wachlarz.
  • Projektujemy lampion – niekoniecznie adwentowy. Potrzebne: latarka, biały papier, nożyczki i kredki (do spięcia/sklejenia papieru stożkowo na latarce: spinacz lub klej).
  • Projekt parasolki dla lalki. Wycinamy kolo z papieru. W kole wycinamy trójkąt wzdłuż promienia. Dziecko projektuje wzór. Następnie nakłuwamy/ mocujemy na jakimś patyku/pisaku/słomce.
  • Klasyczna ubieranka: Rysujemy dziewczynkę lub chłopca. Wycinamy. Odrysowujemy kilkukrotnie na kartce sylwetkę tej postaci. Wycinamy kształt spodni, bluzki itd. Kolorujemy, projektujemy.
  • Projektujemy książkę: Potrzebujemy notes z gładkimi kartkami. Na pierwszej stronie dziecko rysuje bohatera, który na kolejnych będzie miał różne przygody – wyrysowane i wymyślone oczywiście przez dziecko.
  • Rysunkowy pamiętnik. W zeszycie na kolejnych kartkach dziecko rysunkowo pokazuje najciekawsze momenty dnia – obowiązkowo podpisujemy daty.
  • Projekt kosmicznego nakrycia głowy. Robimy stożek z papieru. Rozkładamy na płasko. Zosik projektuje wzór na kapeluszu. Zszywamy/sklejamy i voila!
  • Bransoletka: Zosia ciekawie zarysowuje pasek papieru . Matka skleja taśmą i biżuteria gotowa.
  • Laurka dla… - standardzik żłobkowy/przedszkolny, ale miło będzie wspólnie tworzyć w ramach prezentu.
  • Książka egipska. Historia stworzona na bazie zwoju egipskiego: dwa patyki i przyklejony do nich dłuuugi arkusz papieru.


Takie oto kreatywne działania szykuję dla Zosi (i siebie!). 
Zebrane dość chaotycznie – bez rozgraniczenia wiekowego – będę próbować wiedziona matczyną intuicją. I przypuszczam, że pomysły w tej kategorii się rozmnożą. 

A tymczasem nie mogę się doczekać, żeby pełnoprawnie dopaść kolorowanek Zosi. 
Ma ich już zgromadzonych niezły stosik, a jeszcze nie ogarnia kolorowania w wyznaczonej konturem płaszczyźnie. Także lipa. Nie mogę przecież całkowicie za nią pokolorować. 
A jak już sama zacznie, to może jakoś się ukryje moją małą namiętność: kolorowanie. 
Wszak moje rysunki z cyklu SFERY A4 są taką osobistą kolorowanką wyrwaną z otaczającej mnie przestrzeni. Spójrz sam poniżej i więcej na stronie: grafikosfera.blogspot.com/rysunek







Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM

>