9.4.15

Osłonka na siusiak. Czyli konsumpcjonizm rodzica.



























Będzie szczypta o konsumpcjonizmie. A raczej wuchta*. Bo rodzice i ich dziecko
są zarzucani potrzebnymi gadżetami. I potem awers: im się zarzuca, że nie idą
z duchem czasu. I rewers: że z kolei bajerują i kupują coraz to nowe gadżety
dla dziecka/siebie. Słowo zachcianka zostało wyparte z naszego słownika. 
Zastąpiła je potrzeba. Potrzebne jest przecież Wszystko. Na już. W dużej ilości 
i najlepszej jakości. Bo jak nie masz Tego, to…. .** A rodzic to bardzo chłonny grunt. 
Jakby miał dziecko obsługiwać bez tych wszystkich gadżetów. Ach przepraszam, 
niezbędnych akcesoriów. Jeszcze by je okaleczył. I nie przytaczam tutaj nawet 
potrzeb dziecka. Bo to już w ogole temat – potok. Tu chodzi tylko o zabawki rodzica. 
Bo chce dla dziecka jak najlepiej

Najlepiej mi się o tym pisze z autopsji. Eh. Wypełnione po brzegi auto, 
na trzydniowy pobyt z Zosią u rodziców, mówi samo za siebie – uległam***. 
Nie żeby tak od razu to Wszystko mieć, ale kilka Tych rzeczy mam. 
A przecież gadżetów jest wuchta. I tu właśnie ich wykaz. Subiektywny.  
Dla przestrogi, śmiechu, i może recenzji. 

Część z nich jest rzeczywiście dosyć przydatna (nie mylić z niezbędną), 
a część po prostu z marszu mnie śmieszy. Macie jakieś swoje ulubione 
gadżety-rozweselacze? Albo te, które wydają się z lekka pomocne.
Bo o tych, które rzeczywiście na maksa się przydają, to może osobno jakiś przyszły pościk. 
Tu bardziej dla śmiechu, i z dedykacją dla starszego pokolenia, które śmieje się z moich Niezbędnych akcesoriów. Podajcie w komentarzach swoje typy – jak mnie ładnie rozśmieszą 
to dorysuję do powyższego ilustracyjnego zestawienia.
  1. Osłonka na siusiak; jak sama nazwa wskazuje: osłania przy przewijaniu/  mój ulubiony gadżet, ale może się śmieję, bo mam Zosię, a nie Stasia
  2. Aspirator do nosa; czyli: Jezu dlaczego Ty jej zjadasz babole?! / trochę z dedykacją dla Mamusi, bo ja tam uważam, że to przydatne, ale jestem w końcu z pokolenia, które uważa że gruszki są niehigieniczne
  3. Smoczek-podajnik do leków / no tu już czysta salwa śmiechu, że niby strzykawką się nie da podać? Chyba, że to moja Zocha taka pokorna w tej kwestii…
  4. Worki na wymiociny; absorbują zapach i ciecz, zamykane hermetycznie/ no kur…., nie wytrzymam, chyba zwymiotuję…
  5. Kubek 360; można pić z niego dookoła i nie kapie / brzmi ładnie, przygotowuje do picia z normalnego kubka, bo kubki niekapki są be! Gadżet jeśli chodzi o cenę, sorry ale prawie pięć dych za plastikowy kubek?! Ale Zosiek już ogarnia normalne kubki, i chętnie do nich dziób przystawia 
  6. Siateczka na jedzenie; rodzaj gryzaka, w którym możesz umieścić kawałki owoców, dziecko nie może się zakrztusić, bo tylko ssie przez siateczkę / no mój największy grzech: kupiłam- Zosia użyła raz: rzuciła o podłogę skoro ją matka szczuje czymś czego nie może zjeść… 
  7.  Zestaw butelka-łyżeczka; połączenie butelki i łyżeczki, jedzenie leci z butli wprost na łyżeczkę / chyba dla przeciwników BLW, no i w ogóle, dla skrajnie nie chcących się brudzić – pomimo mojej fobii LINK nie skorzystam…
  8. Rondo kąpielowe; nakładka na łepetynę dziecięcia w celu bezgłośnego umycia włosów / póki co Zosia podstawia łepek do mycia więc rondo mnie śmieszy, śmiech wzmaga nazwa i wygląd, ale nigdy nie mów nigdy...
  9. Pojemnik na mleko modyfikowane; czyli trójdzielny pojemnik z wygodnym dozownikem /nie muszę odmierzać mleka w podróży i zabierać ze sobą całej puszki ale generalnie to kolejny bajer…
  10. Paklanki; woreczki na brudne pieluchy, posiadają absorbujący zapach / śmieszna sprawa dla mojej Mamy, mnie aż tak nie śmieszy – używam na przemian ze zwykłymi foliówkami… Zdecydowanie da się bez nich przeżyć… 
  11. Poidło dla dziecka; pojemnik z piciem zamontowany na ścianie łóżeczka-dziecko pije kiedy chce / to chyba dla rodziców, którzy podchodzą do dziecka raz na 3 godziny… Rozbroiło mnie gdy się natknęłam na tego fote w necie…
  12. System Katarek: czyli wyjmowanie baboli odkurzaczem / samo wyjaśnienie już chyba tłumaczy dlaczego mnie to śmieszy; dorysowane przez sugestię Agnieszki Semrau - dzięki za przypomnienie o tym wynalazku ;)) Masz nawet babolka Aga (w sensie - na rysunku :) Pozdrawiam

No to ciekawe z czego się będę śmiać, kiedy Zosia będzie wychowywać swoją córkę….

Eh. Postęp.






*jestem poznanianką; Wuchta, znaczy dużo

**No właśnie co??!!

***posiadam punkt: 2, 5, 6, 9, 10,

19 komentarzy :

  1. Ja kiedyś byłam zachwycona tymi osłonkami na siusiaka. Nawet planowałam kupić, aż urodził się mój syn i już wiedziałam, że żadna osłonka nie da rady ;) sprawdza się jedynie dobry refleks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz, ja nawet nie miałabym po co kupować tej osłonki - póki co ;-) ale nie wiem czy przy chłopaku i tak bym się skusila, wciąż za bardzo śmieszy mnie cała idea zasłaniania siusiaka kapturkiem ;-)
      Chyba tak jak Ty - cwiczylabym refleks ;-)
      Powodzenia dla tych Twoich ćwiczeń ;-)

      Pozdrawiam
      AM

      Usuń
  2. Ja nie lubię całego tego dziecio-gadżeciarstwa. Tak zażarcie z tym wojowałam, że nie było w moim domu nigdy nic: elektronicznej niani, podgrzewaczy do butelek, wyparzaczy, termometrów do kąpieli, wanienki nawet nie było nigdy. Przewijak wcisnęli mi siłą - też nie chciałam i niewiele używałam. A już drugie dziecię odchowuję i jakoś, chwalić Boga, idzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah to mi przypomnialas jeszcze kilka gadżetów, ale może mniej śmiesznych i absurdalnych, bo ja nianie, podgrzewacze, wyparzacze i termometry w ogóle pominelam w kompletowaniu wyprawki - zwyczajnie stwierdziłam ze będą mi tylko zabierać miejsce i zbierać kurz... Ale zaskoczyłas mnie z przewijakiem - to będę musiała wrzucić do posta z SENSOWNYMI POMOCAMI OKOLODZIECIOWYMI bo musze z własnego doświadczenia stwierdzić że przewijak ratuje mi kręgosłup ( przewijak taki nakładany na łóżeczko - bo znowu miejsce cenne), wiem to po kilkudniowym pobycie u rodziców - gdzie Berbecia musze przewijać na łóżku :-/
      No a co do wanienki, to zdradz mi jak maleństwo mylas? Bo ja fakt, mocno kurwowa....am na ta wanienke - ze nie ma gdzie jej odłożyć po kąpieli, ale z drugiej strony znowu sprzęt ratujący mój kręgosłup ;-) choć, nie ukrywam, byłam w 7 niebie gdy mogliśmy w końcu Zosie samodzielnie SIEDZACA myc w dużej wannie a wanienke WYWALIC na zbity pysk :-P

      Pozdro dla Anty Gadżeta :-D
      AM

      Usuń
    2. Haha, no jakiegoś odkrywczego sposobu na to nie miałam :) Pierwsza córka - w starym mieszkaniu - pławiła się zwyczajnie w wannie. Młodsza - w nowym - w brodziku prysznicowym (mamy taki głęboki). Kręgosłup cały i dziecki też przetrwały. Ale fakt, że kąpiele dzieciowe do obowiązków męża głównie należały, więc jego kręgosłup wypadałoby spytać o zdanie. Ale chyba, żyje :)

      Usuń
    3. Ale zapomniałam, mam ja jeden gadżet. Ba! Nawet na blogu go wychwalałam (o tu: http://bauagany.blogspot.com/2014/12/wirus-pogromca-czyli-jak-mama-wojuje-z.html). Katarek wymiata! :)

      Usuń
    4. No to jednak Mąż niech będzie wywołany do odpowiedzi ;-) wanienka wraz ze stojakiem ułatwia sprawę kąpieli i obciąża kręgosłup ale miejsca to gowno zabiera mnóstwo i jest mega nieustawne!!!! Ile razy mi obudziło dziecko bo konstrukcja przewróciła się nagle w jego pokoju.... Eh
      A katarek - słyszałam i oglądałam filmiki w necie bo nie mogłam uwierzyć że można dziecku babole odkurzaczem wyciągać - a można - jesteś na to żywym przykładem :-P
      Brawo!

      Pozdrawiam
      AM

      Usuń
  3. Poidło???? No w d**** sie przewraca ;). Resztę jakoś przełknę, choć z tych gadżetów macałam tylko 360 kubek ;). Leci z niego ciurasem btw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poidlo the Best ;-) a kubek, mamy od niedawna, uleglam w tej kwestii jak mi ktoś nagadal ze kubki niekapki są złe bo nie uczą niczego nowego ( ze to dalej odruch ssania) no ale powiem Tobie ze póki co, chwale sobie ten wynalazek, i nie kapie z niego - chyba ze Zosia z całych sił walnie nim o podłogę - to kilka kropel uroni :-P
      A jakiej firmy miałas - jeśli mogę spytać? My mamy Lovi...

      Pozdrawiam
      AM

      Usuń
  4. Naprawdę jest coś takiego jak poidło???? Nie no szok! Czego to ludzie nie wymyślą. Z tego zestawu, który wymieniłaś mieliśmy fridę (przydatna), kubek 360 (badziew), siateczkę z uchwytem (jeden syn z tego jadł drugi miał w nosie taki gadżet) i pojemnik na mleko modyfikowane (bardzo przydatny zwłaszcza jak jest taki wkładany do butelki). Poza tym raczej byliśmy mało gadżetowi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz, kwestia doświadczenia - jak z wszystkim: ja bym bardziej powiedziała, że siateczka to badziew, a kubek póki co chwale sobie, Zosiek dzięki niemu szybko ogarnela zwykle kubki :-P
      Ale jego cena to kosmos trochę - i tu juz się robi gadżet..

      Pozdrawiam
      AM

      Usuń
  5. Nir, no w głowie się nie mieści co teraz nie wymyślą. Kestem młodą mamą (23l) mam dwoje dzieci syna i córkę (4 i 2, 5 roku) i w asortymencie z tych gadżetów mam tylko adpirator. Dzieci piją ze zwykłych kubków. W nocy wstawalam nadal czasami wstaje i noszę dzieciom świeże picie ;)
    Biznes to biznes wiec na czymś muszą zarobić to i takie pierdoly wymyślają. Dla mnie zbędne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to racja, na tych dzieciowych gadżetach kręci się kolosalny biznes...
      Jak widzisz z mojej relacji, ja niektórym rzeczom uleglam, ale to kwestia doświadczenia i przyzwyczajenia, zapewne przezylabym bez tego słynnego kubka i aspiratora, w końcu kiedyś tego nie było i wszyscy jesteśmy normalni :-P

      Pozdrawiam
      AM

      Usuń
  6. Ja uwielbiam te wszystkie gadżety ułatwiające mamusiom życie, ale żeby one były niezbędne? Chociaż pewnie gdybym miała osłonkę na siusiaka to by mnie tyle razy synek nie olał:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to ze uwielbiasz to Twoje własne podejście, gorzej jak ktoś to wszystko MUSI mieć i juz! ;-)
      Nic z tych gadżetów nie jest niezbędne właśnie... Stąd gdzieś Tam śmiech starszego pokolenia na te wszystkie akcesoria, ciekawe co by się działo jakby nas rzucili z dzieciakami w czasy naszych mam i tatusiów :-P
      Dalybysmy rade? A jakże! ;-)
      Pozdro :-)
      AM

      Usuń
  7. Skomentuję po kolei, bo uśmiałam się przy wszystkich :)
    1. hahaha po co?! To jego mocz jest żrący czy co...
    2. i wszystko wykicha, a jak był maluteńki to kładłam na brzuszek i wysmarkiwał...
    3. od początki syropki podawałam łyżeczką...
    4. ...
    5. pewnie, lepiej od razu normalny (ewentualnie taki wyprofilowany) - po co robić z dziecka taką ciapę... Swojego uczyłam już od 7 miesiąca pić z normalnego. A teściowa wtedy wychodziła... hahaha :)
    6. na prawdę - da się żyć bez tego...
    7.hahaha powiem jak młodzież - wtf?!
    8. Chciałam użyć, ale młody to szybciej zdjął niż ja założyłam ;)
    9. widziałam to kiedyś i zastanawiałam się chwilę... yyy ale po co to?!
    10. dokładnie, wystarczą zwykłe (nawet po bułkach ze śniadania)
    11. hahaha jak dla papużki w klatce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli generalnie widzę, że Anonimowy smiejesz sie ze mną z tych gadzetów ;PP ja jedynie, choc smieszy mnie frida -to jednak bym ją poleciła bo Zosiek nie wysmarkuje swoich słodkich baboli -a przynajmniej nie zawsze więc mama gluty wciąga ;PP
      ale o przydatnych akcesoriach jeszcze zrobie posta więc to nie w tym temacie troche - niektore mnie smiesza a uzywam (jak wspomniany aspirator czy tez kubek niekapek - wyglądajacy i dzialajacy jak normalny kubek) ;PP

      pozdrawiam
      AM

      Usuń
    2. Z takich nowości,ostatnio natknęłam się na pieluchomajtki - z pośpiechu złapałam pierwsze lepsze opakowanie pieluch i mam... Na szczęście małe opakowanie, bo chciałam sprawdzić większy rozmiar... Masakra...
      Mama Wojtusia

      Usuń
    3. Łe, pieluchomajtki to ja ( znaczy Zosia) dostała od babci... Tez nie wiem co mam z nimi zrobić, chyba sobie na głowę założę :-P

      Pozdrawiam
      AM

      Usuń

Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM

>