20.11.15

Nie chce MIsie.


























Marudziłam jakiś czas temu, że gorąco. Już nie pamiętam. 
Teraz mi zimno. I ciemno. Słońca nie widzę – schowane w chmurach. 
A ja schowana w pracy dzień cały. Bo przed pracą i po – ciemno. 
Wolałabym się schować w koc, w książkę i sen. Jeszcze roweruję 
i to jedynie mi otwiera oczy. Chyba ten wiatr, który hula mi pod powiekami.
 Gorzej z deszczem – kapuśniak przeżyję, ale ulewa mnie unieruchamia 
i przenosi do śmierdzącego autobusu. I tam to już w ogóle sen i apatia.

Przepraszam Cię Gorąco, że mówiłam, że Cię nie lubię. Wróć słońce! 
Na trochę dłużej niż te kilka godzin w pracy (i tak Cię nie widzę 
znad komputera). I jeszcze na porannym rowerze mam jakieś ambicje 
na wieczór: zrobię to, to i to. Ale z powrotem język na brodzie, plany 
i siły gubię na skrzyżowaniu. Wracam z jednym okiem otwartym. 
Nie wiem jak to możliwe, że potrafię spać od 22.30 do 5.30 
i być niewyspaną Marudą. Na szczęście moje dziecko mnie rozumie 
i śpi grzecznie (nie licząc okresu jak jest chora i jak coś tam jej 
w brzuszku zaświdruje w nocy). I tak sobie wegetuje ostatnio, 
wstyd mi za to Nicnierobienie. Zapadam w sen zimowy. 
Coś tam skrobnę, narysuje, ale plan jest wykonany w 1%. 
To mało. 
Zima idzie. 
Jestem misiem. 
Nie chce mi się!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM

>