15.8.16

JA / Flower Power Rower






























Logo Galerii Posnania brzydkie jest i już. Jak ktoś słusznie zapytał: 
czy to logo leku hormonalnego dla kobiet? Nie, te różowo – fioletowe 
esy – floresy to największy handlowy moloch w mieście.  Tak bardzo 
miastu potrzebny (?). Jak widać, od początku jestem sceptycznie nastawiona 
do całej tej Posnani. Zrobi dodatkowe korki, zabierze kawał miejskiej przestrzeni 
(która mogłaby być przeznaczona na coś zielonego). Ale jedną rzeczą 
mnie marketingowo połechtali. Szaloną kolorową akcją stawiającą Rower 
na piedestale. Bo oto, w pewną czerwcową niedzielę, Posnania zorganizowała 
Posnania Bike Parade. A środkowe słowo nazwy imprezy przyciągnęło mnie 
jak magnez.  

I popłynęłam. W pewną czerwcową sobotę ustroiłam się jak papuga 
i stawiłam się, pełna entuzjazmu, na linii startu (na Golęcinie). To miała być 
 taka namiastka tego jechania w tłumie, które czeka mnie już we wrześniu 
(Skoda Bike Challenge). Wiedziałam, że to familijna impreza ze spacerowym 
dystansem raptem 8 kilometrów. Ale nie spodziewałam się, że fragmentami 
trzeba będzie dosłownie spacerować z rowerem. Trasa przebiegała między innymi 
przez park Sołacki, a tam na alejkach zrobił sie zwyczajny korek 
i peleton osiągnął zawrotną prędkość 5km/h więc trzeba było z roweru zsiąść. 
Tu organizator mógłby zmowydfikować trasę - było to po prostu miejscami 
niebezpieczne. Nie spodziewałam się też, że godzina zbiórki rowerzystów, 
to NIE BĘDZIE godzina startu parady... Tym samyn kręciłam się z tym rowerem 
jak durna przez 2 godziny - na golęcińskim placu wszyscy dorabiali sobie 
kwiatowe motywy z balonów - motyw przewodni imprezy: FLOWER POWER. 
Mało oryginalne. Ale było kolorowo. Ja, w kwiatowej sukience, koralach 
i z wielkim kwiatem na głowie, ruszyłam już z domu. Także wyglądałam 
komicznie. Poczułam się pewnie gdy dołączyłam do reszty jeszcze bardziej 
debilnie wyglądających ludzi. Bo w kupie raźniej. Po długim oczekiwaniu 
na start i ślimaczym przejechaniu trasy, chciałoby się efektu łał na końcu 
imprezy.. Nie było: na plaży miejskiej na Ratajach kazano nam godzinę czekać 
na koncert Ani Rusowicz. Wiadomo - nie czekałam. Popędziłam (dwa razy 
szybciej niż w paradzie) do chaty robiąc za żywą reklamę Posnanii - wszak 
kolorowe balony niemal unoszące mój rower w powietrzu, były sygnowane 
logo Posnanii... eh. Dałam się skusić. Ale inicjatywa - choć do dopracowania 
- to na pewno ciekawa. Mały uśmiech w stronę wielkiej Posnanii.

A poniżej Ja - Sławna. ;)

Parada paradą, ale teraz na poważnie. 
Po dwóch 50tkach w kwietniu i czerwcu, 
w weekend chociaż podwójna 30tka. Dobre i to.



2 komentarze :

  1. Logo dość kreatywne, ale zbyt skomplikowane

    OdpowiedzUsuń
  2. I właśnie to skomplikowanie formy i przyjęta kolorystyka mocno nawiązują do leków hormonalnych / na menopauzę etc. A cały key visual galerii zbudowany jest "na fotolii" - to już w ogóle nie jest kreatywne... Graficznie smutne :(

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM

>