17.7.19

...bo dziewczynki są grzeczniejsze.



























A więc mam dwójkę. Mówili, łatwiej będzie, bo już wiesz z czym to się je.
Nie wiem, bo teraz już nie JEM tylko wrzucam w siebie, 
żeby dogonić moje Małe raczkujące TOTO...





Które jest odwrotnością swojej starszej Siostry. Także oszustwo. 
Połowy rzeczy uczę się po raz pierwszy, a drugą połowę pozapominałam. 
Jedyne co jest takie samo, to uciekający czas, który tak brutalnie widać 
na małych bobaskach. Więc chłonę to podwójne macierzyństwo całą sobą, 
żebym zapamiętała na długo zapach niemowlęcej skóry, wilgoć oślinionej 
łapki robiącej bam-bam na twojej twarzy, meszek lichego owłosienia główki, 
zapach oliwki i płynu lovella. Może mniej mam ochotę zapamiętywać 
zapach kupy i nutramigenu.

Sama ciąża minęła jak mgnienie oka. Nie było czasu na kontemplację 
każdego tygodnia. Miesiące leciały jak zwariowane. Powtórzyły się 
chroniczne mdłości i wymioty. A upał spotęgował ten ciążowy dyskomfort. 
Bo wielki brzuch miałam latem, a nie zimą jak poprzednio przy Zosi.

Drugi poród łatwiejszy? Ano sprawdziło się, raczej. Ten sam szpital. 
Ale tym razem bez opłacanej położnej, a wyszło o niebo lepiej. Wyszła Kaja. 
Niemal o tej samej godzinie, co jej siostra.

Ale oto, od startu zaczęły się różnice. Tamta spała (bo miała żółtaczkę), 
a tu Dziecko ryczało na wskroś piskliwym tonem na cały oddział. 
Nie umiałam uspokoić. Nie było mowy o odespaniu kilku godzin 
skrajnego wysiłku. Mąż nie pomógł, bo to nie czas odwiedzin, więc go wygonili. 
I zostałam na początek sama z tym „przypominaniem sobie” obsługi noworodka. 
Gdzieś po 4 h od porodu przypomniałam sobie dość istotną kwestię 
– zmiana pieluchy. I bingo! To był powód płaczu Kai.

Potem już szło z górki. Moje uszy zaczęły rozpoznawać płacz MOJEGO dziecka. 
Był po prostu najgłośniejszy na całym oddziale. I tylko ten szpitalny czas 
(choć to raptem 3 dni) dłużył mi się bezlitośnie.

Potem godzina zero – czyli moment, na który czekałam nawet bardziej 
niż na poród. Poznanie się Sióstr – Kai i Zosi. Piękna chwila. I to będę nosić 
w sobie na zawsze. Wszystko po przyjeździe do domu, w ten piękny wieczór 
działo się jak w zwolnionym tempie. Ale potem już ponownie rollercaster, 
aż wylądowaliśmy tu. W końcu ósmego miesiąca Kai.


Różnice i podobieństwa względem starszej Siostry (gdy ta była w jej wieku). 
W punktach, bo muszę iść dać butlę Młodej:


Cechy wspólne:

- jest dziewczynką
- je nutramigen od drugiego miesiąca

Różnice:

- nie spieszy się do siadania
- spieszy się natomiast, aby w okamgnieniu 
  być na drugim końcu domu (pełza z szybkością światła)
- wzmożone napięcie mięśniowe od początku
- osłabione napięcie i stres rodziców, to prawda, 
  że przy drugim smoczków się już nie wyparza
- boi się każdego dźwięku
- sama z siebie wydobywa skrajnie piszczące dźwięki
- jest niemal łysa (Zosia miała bujniejszą czuprynę w jej wieku)
- je piasek i trawę
- pragnie wkładać paluszki do kontaktu
- wysypuje ziemie z kwiatków
- bije mnie po twarzy w ramach czułości
- nie chce się przytulać, woli oglądać świat
- ma niespecjalny apetyt
- jest chudsza i dłuższa niż jej Siostra w tym wieku 
  (połowa ubranek po Zosi zlatuje z Kai)
- ma już dwa zęby
- uwielbia grzechotki, darcie gazet, Przytulanki szmatki
- ciągnie za włosy
i….
stop.

Wszak nie można porównywać dzieci. Ale to silniejsze ode mnie. 
Miało być tak spokojnie, bo znowu dziewczynka. A tu takie Ziółko nam rośnie. 
Los zadrwił. Ale kochamy te Różnice, bo one kochają siebie. I najprzyjemniej 
jest zatrzymać się w pędzie dnia i obserwować ukradkiem szczebiotanie Zosi 
do Kai. A Kaja wtedy zastyga i patrzy, i patrzy, i słucha… 
A potem jebs, klockiem o podłogę. 
Dobrze, że nie mamy pod sobą sąsiadów.






Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM

>