SPAlarnia –
sralarnia… czyli pic na wodę (której mało tam).
Byłam.
Dostałam voucher, więc odwiedziłam to prestiżowe miejsce, w którym latają nagie kobiety Brodziaka. I za bardzo nie wiem, gdzie one latały, bo miejsca tam
mało. Chyba, że to podchodzi pod poetyckie określenie: kameralnie. Ale basenik
lichy, jedna wanna z bąbelkami, do której ustawia się kolejka. Czyli już na
wstępie rozczarowanie. Ale ja nie z tych pływających, wiec bardzo mnie ten mały
basen nie zabolał. Przynajmniej pierwszy raz w życiu przepłynęłam całą długość
basenu… Dziwi mnie tylko ta cena za godzinne taplanie się w brodziku: 36zł(!)
Podziękuję, my z dzieciakami za 8 zł za godzinę szalejemy na 4 różnych basenach
w Koziegłowach (notabene miejsce godne polecenia). Tu, z polecaniem
puszczykowskiego basenu się wstrzymuję.
No to brniemy dalej: nieco się
pomoczyłam więc podążam na zabiegi. I tak po dłuższej chwili jakaś Pani
śpiewnym tonem zaprasza mnie na masaż. I tu standard: głaskanie pleców przy
plumkającej muzyce. Nie ruszyło mnie to, bo poznałam już prawdziwy
rehabilitacyjny masaż, który rzeczywiście ustawia człowieka do pionu. No ale
powiedzmy: zrelaksowałam się. Na koniec Pani oznajmia, że zaraz pojawi się jej
koleżanka na kolejne zabiegi. No i dobrze.
Leżę.
Czekam.
Wyłapałam uchem
tykający zegarek – spoglądam. Nudzę się. Pani przyszła po ponad 15 minutach.
Zdecydowanie dla mnie za długo. Przeturlałam się na plecy i teraz na tapecie
moje dłonie. Że niby przestaną być suche i popękane. Peelingi, nacieranie,
jakaś papka i w worek. Ble. Trochę klaustrofobia, bo nie mogłam się nawet
podrapać. Ale ok, nie wściekam się, dalej próbuję się relaksować. Pani
przechodzi do mojej twarzy i dekoltu. I to samo co z dłońmi. Nie, nie – bez
worka na twarz. Ale peeling, wcieranie, ścieranie, pocieranie (aha, to się
nazywało masażem), szkoda, że te specyfiki nie omijają mojego nosa i oczu –
wszystko mi tam włazi. Mam ochotę się podrapać, no ale jestem uziemiona. W
dodatku na koniec mam wacikami zaklejone oczy. Pani komunikuje, że wychodzi na
15 minut, żeby maseczka podziałała. Ojajebie. Czuję się przygwożdżona. Nie tak
rozumiem słowo: relaks.
Ale pocieszam się, że po tym moja skóra będzie piękna,
gładka i nawilżona. To mi dodaje otuchy i cierpliwości. W końcu wieczność
minęła. Pani przyszła zetrzeć tą pastę z mojej gęby. Całość trwała 2h. Na
koniec zabiegu Pani przywiązała wstążeczkę z napisem: COMFORT ZONE na moim
nadgarstku i kazała leżeć i się relaksować. Wtedy już całkowicie poczułam się
jak denat. Wstaję niepewnie, patrzę do lustra.
O! Nowe syfy mi wyszły. Idę się
przebrać do szatni. Na koniec cappuccino w wersji mini za maksi cenę 14 zł.
Wychodzę na chłód listopadowej nocy. W torebce szperam w poszukiwaniu kremu do
rąk, takie mam suche.
Suchar ta SPAlarnia.
ps. wspominałam, że całość tych atrakcji to koszt 450 zł?
ps. wspominałam, że całość tych atrakcji to koszt 450 zł?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM