Wygrałam!
W końcu coś mi się udało wygrać. A co konkretnie?
Otóż niezapomniane przeżycie kulturalne dla mojego
Starszaka.
I tak, pewniej ciepłej niedzieli wybrałyśmy się Zosią na
jezioro. Jezioro Łabędzie.
Zosia balet ów zna w całości, bo niejednorodnie kazała go
sobie puszczać na YOUTUBE.
Tym razem puściłyśmy się na miasto, i po przygodzie
pociągowo-tramwajowej i przechadzce między maratończykami (akurat trwał bieg
PKO Maraton) dotarłyśmy na widownię Teatru Cortique.
Sala kameralna, pomimo ostatniego rzędu, jaki nam przypadł w
konkursie, widoczność doskonała.
Chwila oczekiwania, rozsiadanie się upstrzonej w opaski z
uszami młodzieży (notabene: nie rozumiem tej mody) i zaczęło się. Wpierw Zosia poznała
pana Mima, nietuzinkowy sposób na zakomunikowanie konieczności wyciszenia
telefonów i gęb. I już na początku spektaklu okazało się, że Mim musiał uciszać
niepokorną…. Mamuśkę, która świergoliła coś do swoich dzieciaczków. Ja tylko
dostrzegłam tą zabawną sytuację, bo moja Córka od początku pochłonięta była
sceną i tym co się na niej odbywa. Już pierwsze baletowe przytupy i piruety
wprawiły ją w osłupienie. I tak trwała z tym podziwie, z otwartą buzią i tylko
co jakiś czas wydusiła z siebie: Łaaaał! A ja nie wiedziałam, czy obserwować
scenę, czy ten zachwyt, który rozgrywa się na twarzy Zosi.
Przedstawienie fantastyczne, podzielam Zosi zachwyt. Feeria
barw, dźwięków i ruchów przyprawiała o zawrót głowy. W jednej godzinie
skondensowane zostały różne rodzaje tańca, rozmaite stroje i nastroje muzyczne.
Było trochę strachu, trochę śmiechu i ogrom podziwu dla zwinności i lekkości
tancerzy. Zosia na koniec miała autentyczne wypieki na twarzy.
Wydarzenie zdecydowanie godne polecenia, ale dla dzieci,
które wykazują dozę cierpliwości do godzinnego wysiedzenia w jednym miejscu.
Zosia nie miała z tym problemu (raczej żałowała, że już się skończyło), ale
gdzieniegdzie na Sali słychać było głowy zniecierpliwienia i pytanie: kiedy
przerwa. Proponowałabym także na początku przedstawienia przedstawić po krótce
libretto, bo w hałasie i tłumie wchodzących na widownię ludzi, trudno skupić na
czytaniu siebie i dziecko. Wytańczona godzina, a o wrażeniach słucham od Zosi
codziennie od tygodnia.
Wspaniała przygoda!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM