11.2.15

Kołyska.





















Wyczytane z jakiejś amerykańskiej książki (Tracy Hogg bodajże). 
Że bujanie przód-tył jest w porządku, ale na boki już nie. 
Że niby chorobę sierocą zrobi czy cóś. Nie wiem. 

Na wszelki wypadek nie sprawdzam tego na Córce. Czyli wszystkie retro kołyski odpadają. 
No i ten prześmieszny gest, kiedy to zdesperowani rodzice trzęsą wózkiem na prawo i lewo. 
Jak zahipnotyzowani. Że niby uspokoją. Chyba swoje nerwy. 

Skrajnością był dla mnie widok nerwa, przepraszam - matki, która w poczekalni u lekarza uprawiała z dzieckiem niemal zumbę. Dziw, że to maleństwo nie pokazało po tym subtelnym kołysaniu całego swojego porannego menu. 
Na zdrowie!

4 komentarze :

  1. Ileż to te matki wytrzęsą te dzieci... Nawet się nie da opisać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, to byłby temat rzeka gdyby chcieć tak zreferowac sposoby "czułego " kolysania dzieckiem - Mogłaby śmiało powstać praca magisterska ;-)

      Usuń
  2. Widocznie bardzo mądra ta osoba, skoro pisze książki, ale czy kiedyś kołyski nie były stosowane na co dzień i praktycznie u wszystkich...
    Ja młodego nie musiałam kołysać, ale... dobrze, że mam kuchnię z salonem, bo uwielbiał szybką jazdę i zakręty... na prawdę wtedy usypiał... Na szczęście wyrósł z tej bieganiny :)
    Mama Wojtusia

    OdpowiedzUsuń
  3. No to z pewnej amerykańskiej książki która pożyczyłam na czas ciąży.... Trochę wtedy przeczytałam :-P a kołyski nigdy nawet nie pomyślałam żeby mieć - po prostu nie miałabym na nią miejsca w domostwie ;-) a wozenie Zosi tez przez chwile przerabialam ale na szczęście szybko ją oduczylam - za namową teściowej ;-) i tu akurat chwale ja za to ale to w innym poście ;-)

    Pozdrawiam
    AM

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM

>