11.2.15
Kołyska.
Wyczytane z jakiejś amerykańskiej książki (Tracy Hogg bodajże).
Że bujanie przód-tył jest w porządku, ale na boki już nie.
Że niby chorobę sierocą zrobi czy cóś. Nie wiem.
Na wszelki wypadek nie sprawdzam tego na Córce. Czyli wszystkie retro kołyski odpadają.
No i ten prześmieszny gest, kiedy to zdesperowani rodzice trzęsą wózkiem na prawo i lewo.
Jak zahipnotyzowani. Że niby uspokoją. Chyba swoje nerwy.
Skrajnością był dla mnie widok nerwa, przepraszam - matki, która w poczekalni u lekarza uprawiała z dzieckiem niemal zumbę. Dziw, że to maleństwo nie pokazało po tym subtelnym kołysaniu całego swojego porannego menu.
Na zdrowie!
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Ileż to te matki wytrzęsą te dzieci... Nawet się nie da opisać
OdpowiedzUsuńOj tak, to byłby temat rzeka gdyby chcieć tak zreferowac sposoby "czułego " kolysania dzieckiem - Mogłaby śmiało powstać praca magisterska ;-)
UsuńWidocznie bardzo mądra ta osoba, skoro pisze książki, ale czy kiedyś kołyski nie były stosowane na co dzień i praktycznie u wszystkich...
OdpowiedzUsuńJa młodego nie musiałam kołysać, ale... dobrze, że mam kuchnię z salonem, bo uwielbiał szybką jazdę i zakręty... na prawdę wtedy usypiał... Na szczęście wyrósł z tej bieganiny :)
Mama Wojtusia
No to z pewnej amerykańskiej książki która pożyczyłam na czas ciąży.... Trochę wtedy przeczytałam :-P a kołyski nigdy nawet nie pomyślałam żeby mieć - po prostu nie miałabym na nią miejsca w domostwie ;-) a wozenie Zosi tez przez chwile przerabialam ale na szczęście szybko ją oduczylam - za namową teściowej ;-) i tu akurat chwale ja za to ale to w innym poście ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
AM