18.2.15

Lotnik. Z cyklu: ulubione pozycje Zofiiii.



Ostatnio siedzieliśmy, no to teraz się połóżmy. Na brzuchu. O nie! 
Przecież jest po kolacji (...). Gdyby nie pojedzeniowe ulewanie Zosi, to dziecko stale 
byłoby na brzuchu. To równie ulubiona, obok siedzenia, pozycja. Niestety problem ulewania 
(obecnie leczony Debridatem) uniemożliwia pozycję lotnika nawet godzinę czy dwie po posiłku. Trudno - nie poddajemy się. Wszak w tym pełzaniu do tył nasz lotnik ma jedyne pole manewru. To jego wolność. A mamy zawał na trącane dupcią meble (przewrócą się na nią czy nie?). 

O stymulujących właściwościach pozycji lotnika dowiedzieliśmy się przy okazji rutynowej kontroli neurologicznej. Ale wciąż się zastanawiam czy to z tej pozycji Zosial ma zacząć siadać i ewentualnie (bo już w to nie wierzę) raczkować?  Hmmm?

Wiem - marudzę. Mamy starszaków powiedzą: Ciesz się, że jeszcze masz ją uziemioną. 
A nie lata po chacie, a Ty za nią. A ja uparcie wyglądam poruszenia. Póki co prędzej lotnik wzbije się pod sufit od tego machania kończynami na brzuchu. A ja mam lęk wysokości. 
Dam znać jak coś się w tej kwestii zmieni. W kwestii niemrawości Zosi - mój lęk olać. 
No to fruuu....

2 komentarze :

  1. Każdy Twój post rozkłada mnie na łopatki :) jesteś świetna!

    www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki jak zwykle Marti - Twoje wsparcie jest dla mnie mega motorem ;-)
      Ciekawe czy (jeśli będzie mi dane) w Twoich promocyjnych postach wspomnisz, a propos mojego bloga, o siniakach na swoich plecach :-P
      Dobrej nocy M :-)

      Usuń

Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM

>