22.2.15

Ząbkowa opowiastka.























Zęby, ząbki, ząbunie
Masowane nim wyszły
Ugryzłam dzisiaj mamunię
Usłyszałam płacz i krzyk


No już bez przesady Zosieńko, obeszło się bez płaczu. 
Ale siniak jest na palcu mamy do dziś.  
A jak to się zaczęło? 

A tak: sumiennie myłam i masowałam zosiowe dziąsełka. 
Myjąc je od początku wdrażasz dobry zwyczaj 
higieny jamy ustnej. A masując, dajesz ukojenie 
przy ząbkowaniu. Chcąc dać ukojenie właśnie 
dalszym wychodzącym ząbkom, bezmyślnie włożyłam 
mój mały paluszek do paszczy Gryzonia. I? Ałaaaaaaaa!
Krzyknęłam zduszonym głosem (coby dziecka nie wystraszyć), 
a w myślach się rozdarłam: Kur.... mać!!!!  
Zagryzłam własne zęby, w momencie kiedy Zosik zagryzał 
swoje małe, acz ostre diamenciki, na wspomnianym palcu. 
I z gwiazdkami w oczach uśmiecham się do dziecięcia przez łzy, 
żeby je udobruchać w celu otwarcia paszczy. 
Po chwili puściła łaskawie. Gwiazdki w oczach zniknęły 
(szkoda - ładne były), siniak pozostał. 
Do końca dnia ręka bolała mnie, aż po łokieć. 

To było wczoraj - dziś bym przecież pisać nie mogła. 
I to był ostatni raz, kiedy włożyłam palec w zosiny otwór gębowy. 
Gwiazdki w oczach wracają na myśl, co by było, 
gdybym nadal karmiła piersią....



2 komentarze :

  1. Uwielbiam Cię! Muszę to pokazać innym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) oj ja również jestem w Twoje blogowe przemyślenia zaczytana :)))
      po wtóre MERCI za uwielbienie Twe :P

      ściskam :)

      Usuń

Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM

>