17.3.15
Z cyklu Alfabet Zofii: Mama.
A więc już teraz. W miniony weekend. Gdy Mama była na koncercie.
I zostawiła Zosialka ze słynną już Teściową*. Na grubo przed Dniem Matki.
Wtedy to właśnie Zosia powiedziała: Mama.
A raczej: Mamamamamamama...Bez zrozumienia jeszcze. Ale Zosial rozumie,
że to coś Wielkiego. A raczej widzi Wielkiego rumieńca Mamy za każdym razem,
kiedy wypowiada (wykrzykuje) tą dziwną, nową sylabę: Ma!
No to niech Mama ma: przynajmniej je mi z ręki...
Dosłownie.
Bo w kwestii karmienia, przez przypadek, role się odwróciły. Zosia, z głośnym zadowoleniem, wkłada Mamie do buzi kawałki warzyw i owoców. A masz! Porzygaj się tym BLW!
Nie no, aż tak złego nastawienia nie mam - przeważnie. Tylko czasami mnie trzęsie**,
jak po raz piąty (wszak tyle jest posiłków w ciągu dnia), myję obszar podłogowy
pod fotelikiem Zosi. Pod fotelikiem, czyli pół pokoju. Czasem obejmę ścianę.
Wzrokiem, bo malowanie to pewnie za parę lat, gdy Zosia już wyrośnie z syfienia wszystkiego. Nic to. Wszak są też piękne momenty, kiedy Zosial z ogromną lubością i trochę mniejszą gracją pakuje kawałki BLW*** do paszczy. A o najnowszych momentach z Mamamama nie wspomnę. Wtedy rozpływam się, jak te warzywa na podłodze. I jem Zosi z ręki.
Czy to już się nazywa rozpieszczanie?
Nie. To Mamy miłość.
* Nie każcie mi rozmyślać, dlaczego TO się stało właśnie wtedy, gdy MNIE nie było...
** Naprawdę wierzcie mi: codziennie rano zakładam zbroję - marki CIERPLIWOŚĆ. I absolutnie nie mam problemu z tym żeby sprzątać, a raczej z tym, żeby Zosia nie była głodna ( w momencie gdy wyrzuci 70% swojego posiłku)
***Kawałki BLW: tak, ździebko prześmiewczo, określam sobie wszystkie te potrawy, które mają raczej papkową konsystencję, a na siłę robi się z nich substancje stałe: np. kaszka manna lub jaglana w kostce - ot najnowszy wynalazek
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM