Plan: Koniecznie musicie znaleźć czas tylko dla siebie…
Wyjdźcie gdzieś, zabawcie się… Napijcie się piwa – zresetujcie…Jak tylko macie
wolne, korzystajcie z tego….
Musicie: dla siebie, dla dziecka…
Czy mam potrzebę powyższego? A jakże! Tylko, żeby powyższe
wykonywać – tak szczerze,
z przyjemnością, nie dla odbębnienia – trzeba mieć
energię. Szczyptę chociaż. Trzeba spełnić podstawowy warunek. Być po prostu
WYPOCZĘTYM. Trudne słowo. Przesylabizujmy:
WY –PO – CZY – NEK. Ach, jak pięknie
brzmi. Tak rzadko jest w moim słowniku. A jak już się pojawia, to jako
permanentnie niespełniona potrzeba. O wiele częściej rozbrzmiewa ZMĘCZNIE. Co
to?
To stan kiedy:
Myjesz gąbką do naczyń szczotkę do butelek (nie zauważyłaś,
że góra naczyń już zniknęła, zostały tylko akcesoria do mycia w zlewie)
Wkładasz skarpetki dziecięce do szuflady ze sztućcami.
Myjesz włosy męskim balsamem pod prysznic (dobrze, że nie
kretem)
Wrzucasz butelkę dziecka do śmieci (dobrze, że Zoś nie dostrzegł
tej pomyłki)
Wychodzisz na spacer w kapciach.
Siadasz w dzień tylko w celu zrobienia siku (choć i to
czasami w locie)
Zapinasz zosiowe body bez pieluchy (!!!)
Sadzasz na nocnik odwrotnie.
Zakładasz bluzę na lewą stronę (swoją, zosi - nieistotne)
Masz cienie diora pod a nie nad oczami.
Żeby realizować plan, trzeba spełnić ów podstawowy warunek.
Arek jest zawalony pracą.
(To moja druga połówka, przepraszam, jedna trzecia,
bo kolejną trzecią częścią jest Zoś).
Ja zawalona Całą Resztą Życia Naszego.
Gdy już Arek wraca do tej Naszej Całej Reszty, dzielimy sprawy na pół. Arek
wtula się w tą naszą Jedną Trzecią i kocha, kocha, przewija, karmi, myje itd. A
ja w tym czasie zajmuję się pozostałą Resztą Życia Naszego, czyli sprzątam,
wypełniam, wysyłam, dzwonię, kupuję. Słowem – odpoczywam aktywnie. W końcu mogę
się rozerwać urządzając sobie wycieczkę na pocztę. Szał. Jaki kontrast od
pieluch, nocników, wózków, dupów, gilów, butelków, misiów, elemelków, ów. Ufff.
I nagle, raz na Ruski Rok, Arek ma wolne. Może ktoś się zająć Zosiakiem (chętnych
Ktosiów
nie brakuje). Możemy wyjść realizować plan. Możemy pić, tańczyć,
balować. Do białego rana. Możemy też spełniać warunek. Możemy spać. Do białego
rana. No nie, bo Zosia w środku nocy może się odkopać. Ale my, jak tylko jest
sposobność się zakopujemy. Pod kołdrę. I wystawiam tylko jedno ucho matki –
taka analogowa niania, co by wiedzieć co tam się wyprawia
w zosinym pokoju.
Potrafimy tak o 22. Jak okoliczności
pozwolą. Raz na Ruski Rok.
Padamy.
I pada pytanie, czy nie żałuję. Tak, do
niedawna się tym stresowałam. Że muszę jeszcze
to i to i to przed powrotem do
pracy. Ale ciepnęłam te stresy w kąt. Lepiej, żeby
one nie dzieliły Naszej Reszty życia na cztery. Dobrze nam w Trójkę: ja, Zoś i Ar.
Idę spać.
Ach nie:
jeszcze naczynia.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM