Plany były inne.
Lada post miało być o nocniku na poważnie,
o akcesoriach ułatwiających obsługę dziecka
i jeszcze parę innych spraw w
zanadrzu. Ale nie mogę pominąć tego faktu, który krystalizuje się od około
trzech tygodni. Zosia raczy raczkować. Albo raczej foczyć*. Bo do raków
to niepodobne. I w błędzie byli ci (czyli nawet ja), którzy mówili, że Zoś z
siedzenia po prostu wstanie i pójdzie w świat. Zoś wymyślił sobie foczenie.
Pani rehabilitantka** oświeciła mnie,
że takie foczenie, to też rodzaj
raczkowania. Foczenie? Co to? To Zosia zamieniona
w fokę, sunąca dupskiem po
podłożu każdym. I potem na tym dupsku jest odczyt poziomu syfu na podłodze.
Sprzątanego, swoją drogą, codziennie. Tym samym foczenie stało się głównym
zajęciem mojej córki. Jedna nóżka z tyłu, druga z przodu i jechane. Acha-
jeszcze banan
na buzi. I tak pędzi, że aż muchy do tej buzi łapie***. Od razu
zabezpieczenia ikei
poszły w ruch, a raczej w kontakty. Bo foka interesuje się
wszystkim na swoim poziomie.
A nie pomyśleliśmy żeby kontakty montować pod
sufitem.
Nasz błąd.
I teraz zaczynają się wyścigi. Jak szybko matka dobiegnie
do foki, żeby ta nie przytrzasnęła swego palca drzwiami i nie liznęła kół wózka
po spacerze? Czytałam gdzieś jakiś czas
temu
o porządku, a raczej bałaganie, przy dziecku****. Ale w tym przypadku ,
umówmy się,
kto tu robi większy bałagan? Zosia ciągnąca za sobą pod dupskiem
książeczkę? Czy matka, która po raz setny rzuca gdzie bądź: łyżkę (bo próbuje
gotować sos=wszystko jest ubryzgane), gąbkę od naczyń (bo próbuje coś
czyścić=piana i resztki żarcia są wszędzie), z lekka osrany papier toaletowy
(bo właśnie…. czyści zosiowy nocnik), żeby ratować fokę.
Bez dwóch zdań
(skleciłam ciut więcej): rozpoczął się nowy etap.
Polowania na fokę.
Zosiu,
jedziemy w wakacje do Helu?
*słowotwórstwo na potrzeby zosinych umiejętności
**od czasu do czasu mam z nią styczność w celu się
uspokojenia
***żart: much u nas brak – moskitiery nas chronią
****pozdro dla MartynyG ;) polecam: www.martynag.pl
haha foczenie. Nie słyszałam takiego określenia. Polka pewnie też foczyła, nie pamiętam. Raczkowała na pewno :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałaś, bo je wymyśliłam :-P tak właśnie wygląda ruch Zosi gdy ułoży te swoje nóżki i brnie do przodu ;-)
UsuńA Zosia raczkowac chyba już nie będzie ;-) znaczy to foczenie to niby właśnie takie raczkowanie..
Pozdrawiam
AM
Nie słyszałam jeszcze takiego określenia hehe :) Jeszcze troszke i zacznie sie raczkowanie porzadne, ja teraz nie moge syna z oka spuścić :) http://soundlymalinkaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo ponoć każde dziecko wybiera sobie sposób Raczkowania i to jest jeden ze sposobów ( nazwę oczywiście wymyśliłam sama :-P) a to klasyczne raczkowanie jest po prostu najczęstsze, dlatego inne formy są takie, powiedziałabym, zaskakujące dla rodziców ;-)
UsuńPozdrawiam
AM
Foczenie? Dobre!!!
OdpowiedzUsuńAno, jakoś trzeba było ten ruch nazwać, zagościł u nas na dobre ;-)
UsuńPozdrawiam
AM