Rozciepciany brokuł w dziesiątej fałdzie na szyi.
Glut-zapychacz w lewej dziurce nochala.
Zawiązanie czapeczki w celu spacerowania.
Zapięcie guzika pod szyją.
Sprawdzenie ilości zębów w paszczęce.
Do tych czynności potrzebna jest zadarta głowa. A Zosiak
skromny jest.
Głowy nie zadziera. I kicha. Okołoszyjna. Na ratunek przychodzi
lampa.
Ta, tamta, świecąca, zgaszona. Nie ważne. Ważne, że Zozolka reakcja
na lampę (kazdą!) od
urodzenia jest jedna. Wlepia w nią swe ślepia,
jak zahipnotyzowana. I żal nie
skorzystać. Hipnoza nie trwa wiecznie.
Bezcenne ułamki sekund umożliwiają
jakotakie oczyszczenie okolic
szyjno-gębowych Dziecięcia. Jak i inwentaryzację
uzębienia. Się robi.
Gluty, zęby i brokuły podane na talerzu (dobrze, że już po kolacji).
Tyle,
że Zosiak błyskotliwie coraz częściej węszy
(tym zaglutowionym nosem) podstęp.
Czemu mama tak często pyta o lampę?
haha skąd ja to znam ;) ciężko dostać się do tego co ukryła moja Mała Zet pod szyją ;)
OdpowiedzUsuńNo ja przynajmniej wiem w ten sposób co Zosia jadła w złobku :-P
UsuńPozdrawiam
AM
każdy sposób jest dobry byle działął :p
OdpowiedzUsuńTo prawda, tyle że Zosia powoli zaczyna kapowac o co chodzi ;-)
UsuńPozdrawiam
AM