Morze: dotknięte – Zosia pisk (patrz foto poniżej). Pogoda:
była – Matka oskalpowana
przez słońce. Piasek: okiełznany – Zosik już tylko
trochę się krzywi, gdy ma go
między palcami stóp. Podróż okazała się podwójnie
dłuższa, niż to pokazywała nawigacja
(czy aby nie ma w nawigacji trybu:
dziecko?). Gofry, lody, frytki, bite śmietany, rybki, drożdżówki – oto
zbilansowana dieta półtoraroczniaka. Żartuję, raptem Zosik ponagryzał
te
specjały. Części w ogóle nie chciał (frytki), częścią się upaprał z rozkoszy
podniebienia.
Piszę wrażenia wcale nie na gorąco – po tygodniu – już całkiem
zapomniałam.
Morze jest daleko – a wakacje były dawno! Poproszę o replay!
Powrót okazał się bardziej bolesny niż przypuszczałam (a toż to jeszcze do
pracy nie wróciłam!). Przywalił mnie ogrom dziwacznych spraw. Druga połowa
urlopu, jest od urlopu daleka. Tumany kurzu gilgaja mnie
w stopy, uroczo o
sobie przypominając. Dziecko ma tygodniową ojcowską opiekę, a matka graficzy. I
naprędce ratuje kryzysowe sytuacje: Zosiak ledwo swoją edukację rozpoczął,
a
już został zawieszony w prawach ucznia. Tfu – Żłobkacza*. Dostalismy
przemilutkie pismo,
że żłobek w ciągu miesiąca rozwiązuje z nami współpracę
(argumentacja ? – ależ po co by pisać). A że pismo absolutnie nie zostało
puszczone priorytetem (oraz zostało wysłane na poczcie cztery dni po terminie
wypisania) i zostało dodatkowo awizowane, zostały nam dwa tygodnie na szukanie
żłobka. Czy ktoś z Was miał taką czarującą sytuację??
Nie spałam dwie noce.
Dzięki mojej Kochanej Koleżance trzecia noc już przespana: świetny żłobek
znaleziony w trybie ekspresowym :) Nie będę nawet wspominać o kolorowych
sytuacjach z poprzedniego żłobka, po nie chcę pisać zgniłego posta. Ale po
takich akcjach mam wrażenie, że nasz wakacyjny wyjazd był co najmniej pół roku
temu…. Ale na szczęście saldo konta bankowego głośno mi przypomina, że to było
niedawno!
Cóż za rześki powiew lata…
Dajcie mi plażę z powrotem to zabawię się w strusia:
w
piasku problemy się gubią!
Ps. W nawiązaniu do poprzedniego wpisu umieszczę poniżej
dłuuuuugą listę rzeczy, które się nie przydały na wyjeździe. Albo nie – post
byłby dwa razy dłuższy.
*no bo jak mam ją określić, jako uczęszczającą do żłobka?!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dzięki za Wasze komentarze - wszystkie są przeczytane i na wszystkie odpowiadam. AM